Już tylko trzy dni dzielą nas od piątego finału MotoMikołajów, ale tak wielka inicjatywa nie mogłaby powstać bez sponsorów. Poszukując ludzi z wielkim sercem, chętnych pomóc dzieciakom z domów dziecka trafiłam do jednej z przychodni dentystycznych. Od słowa do słowa, wylądowałam na fotelu i z gabinetu wyszłam bogatsza o kolejnego darczyńcę i konsultację ortodontyczną :D Moje ząbki przeżyły wiele lat temu noszenie aparatu stałego, ale niestety przez źle dokończone leczenie nie osiągnęłam zamierzonego w 100 % celu. Postanowiłam, że drugi raz nie dam się odrutować i nie będę straszyć innych zębami cyborga! Po wszystkich ochach i achach pana dentysty, że teraz możliwości są zupełnie inne niż 15 lat temu, przeczytałam pierwszą z brzegu ofertę, jaką ma na stronie jakiś pan ortodonta w Krakowie i oniemiałam. Chcąc skorygować wadę zgryzu w końcu nie trzeba przeżywać katuszy uśmiechania się półgębkiem i krępującego świecenia zamkami na zębach. Okazuje się, że można zdecydować się na aparat językowy (lingwalny) i schować cały "sprzęt" do środka. Zamki w takim aparacie przykleja się na językowej powierzchni zębów i mamy problem z głowy. Pamiętam, że w czasie mojej korekcji moja ortodontka wspomniała o kryształowych zamkach, które byłyby trochę mniej widoczne, ale mocno je odradzała, z powodu częstszego odklejania się zamków i dłuższego czasu potrzebnego na osiągnięcie efektów. Pamiętam, że cena również nie była zachęcająca, więc ostatecznie zdecydowałam się na zwykłe metalowe łuki. Gdybym podejmowała leczenie teraz na pewno wybrałabym tę opcję z ukryciem aparatu. Z tego co przeczytałam, nie dość, że jest bezpieczniejszy w kontekście potencjalnej próchnicy, bo zębowe powierzchnie zębów są bardziej odporne na demineralizacje, to na dodatek unika się kaleczenia dziąseł i policzków. Nie wiem, czy zdecyduję się po raz kolejny walczyć, zwłaszcza kiedy moja wada jest bardzo niewielka, ale jestem pewna, że z takiej opcji skorzystać na pewno warto, bo po co skazywać się na dyskomfort i mało estetyczny wygląd, kiedy można tego uniknąć. Póki co, ja zabieram się za przygotowania do wieczornego pakowania paczek na sobotni finał MM, w końcu samo się nie zrobi!
Dokładnie za tydzień Mikołajki- to ostatni moment, żeby zamówić pierwsze grudniowe prezenty :) Dzieci powoli zapełniają listy do M., w których z przejęciem opisują literką lub obrazkiem, o czym w tym roku marzą. Wyjątkowe miejsce, w którym znalazłam tak dużo pięknych prezentów to babydeco.eu/, sklep w którym mogłabym zamieszkać, gdybym tylko mogła znów zostać dzieckiem! Poza przepięknymi meblami dla dzieci, znalazłam w nim morze fantastycznych pomysłów na mikołajkowe i świąteczne prezenty.
Dla najmniejszych w ofercie znalazłam cudowne przytulanki, gryzaki, i maty. Idealne dla rozbudzania ciekawości, wygodne i bezpieczne do pozostawienia maluszka, zachęcające do wykonywania pierwszych prób w siadaniu, czy wstawaniu.
Te troszkę większe maluchy będą miały prawdziwą frajdę układając kolorowe klocki, mięciutkie puzzle, czy drewniane figurki, które budząc ich wyobraźnię i rozwijając koncentrację będą przy okazji pomagały w nauce kolorów, literek, czy cyferek.
Znalazłam również bajecznie kolorowe zabawki i ciekawe gry, które dają super możliwość wspólnej zabawy z dziećmi- teatrzyki, planszówki oraz układanki z obrazkami i nazwami roślinek, czy zwierząt.
Mnie najbardziej urzekły szmaciane lalki-przytulanki, które kochają dzieci w każdym wieku i przepiękne lampki, których pastelowe barwy i niesamowite kształty- lodów, chmurek i gwiazdek, będą fantastyczną dekoracją i atrakcją w pokoju. Na koniec perełka- cała seria 'myszkowa'- domki, pokoiki, łóżeczka i mysi bohaterowie, to zabawki piękne i wyjątkowe, bez których nie wyobrażam sobie prezentów dla naszych maluchów!
Mam nadzieję, że Wy również znajdziecie coś specjalnego, co na pewno sprawi radość dzieciakom. Ciekawa jestem co u Was jest teraz hitem nad hitami? :)
Klamka zapadła! Wyjeżdżamy! Tuż po świętach pakujemy resztki makowca i wigilijny kompot i obieramy azymut na południe :) Zimowa pogoda nas nie rozpieszcza od kilku lat, ale gdzie może być piękniej niż w górach? Zachwycając się fantastycznymi krajobrazami Bieszczadów i wspominając z rozrzewnieniem nasze nasze zimowe wyjazdy do Zakopanego, Poronina, Murzasichle postanowiłam, że szkoda życia na ciepłe kapcie!
Z polecenia przyjaciół motocyklistów trafiłam na Perłę Południa i dalej nie musiałam już szukać. Cudownie miejsce w Beskidzie Sądeckim, gdzie czas zwalnia, a wiatr znad Tatr przynosi powiew wolności. Rzutem na taśmę na perlapoludnia.pl zrobiłam rezerwację i już przebieram nóżkami na myśl o wyjeździe! Przyznam szczerze, że przyda nam się odpoczynek od codzienności i niecodzienności, bo ostatnie tygodnie to życie dosłownie w locie.
Jeśli tylko praca nie pokrzyżuje nam planów chcemy spędzić tam kilka niesamowitych dni, oczekując na przyjście Nowego Roku. Okolica jest zjawiskowa, z dala od zgiełku i tłumu turystów, a jednocześnie tak blisko gór... Zaśnieżone szlaki mają swój nieodparty urok i chociaż grudniowy dzień nie daje za dużo czasu na podziwianie natury, to zamierzamy wykorzystać każdą godzinę. Poza zimowymi wędrówkami zamierzam w końcu spróbować jazdy na desce! Minęło już naprawdę dużo czasu od kiedy jeździłam na nartach, a że wyciąg będziemy mieli tuż pod nosem, liczę na naprawdę prawdziwy aktywny wypoczynek. A wieczorem? Totalny relaks w SPA... Jacuzzi, bicze wodne, masaże i wieczorne luzowanie przy grzańcu. Czy może być lepsza perspektywa zimowego wypoczynku?
Dla jedynych brzmi to niczym najlepszy oksymoron, innym przyniesie na myśl piękne wspomnienia. Koniec listopada w mieście to czas pierwszych choinek i bożonarodzeniowych dekoracji, na blogach okres projektów zrób sam nową bombkę z... tymczasem ja jak co roku zastanawiam się nad nowymi miejscami, które chciałabym odwiedzić. I wcale nie miałabym nic przeciwko, aby ten świąteczny czas spędzić gdzieś daleko od domu :)
Logistyka przez lata podróżowania jest już doskonale dopracowana, wystarczy jedynie wskazać punkt na mapie. Ceny lotów i kierunki jakie można wybrać dają nam teraz tak nieograniczone możliwości. Umiejętne spakowanie się na tydzień nie wymaga nawet wykupowania rejestrowanego bagażu, wystarczy plecak, bilet w dłoni i w drogę! Od zawsze zazdroszczę Warszawiakom, czy Krakusom lotniska, które mają na wyciągnięcie dłoni. Wystarczy, że wyjdą z pracy, wsiądą w podmiejski i już za chwilę (no dobra, czasem dość długą, ale jednak) stoją przed terminalem i wdychają gwiezdny pył z odlatujących dżambodżetów. Straciłam już nadzieję, że w Białymstoku lub jego sensownych okolicach powstanie międzynarodowe lotnisko, więc nasza podróż to zawsze najpierw zakup biletów, a potem miejsca parkingowego, żeby móc zostawić jak najbliżej auto i dojechać umówionym transportem pod halę odlotów. Przy każdym lotnisku od lat funkcjonują specjalne firmy świadczące takie usługi np. https://orangeparking.pl/lotnisko/pl, gdzie można bezpiecznie pozostawić za stosunkowo niewielką opłatą samochód i nie martwić się całą logistyką. Po powrocie wystarczy jeden telefon i w ciągu kilku minut mamy transport powrotny do auta. Z uporem maniaka przeglądam kolejne skanery lotów, odwiedzam strona po stronie wyszukiwarki przewoźników i marzę o kolejnym wyjeździe. Mam to szczęście, że nasi najbliżsi z chęcią zamieniliby choinkę przy kominku na opłatek w sercu Afryki lub worek z prezentami, którymi mogłyby być nawet drinki w kokosach z pobliskiej palmy ;) Więc pozostaje mi jedynie obrać kierunek, grzecznie poprosić szefa o urlop i po prostu kliknąć w guziczek "kup lot".

Zacznę od odpowiedzi na pytanie o biurko, jakie wybrała Julka- do nowego pokoju trafiło biurko Olsen, ze zintegrowanymi półeczkami :) Dzięki nim nie ma potrzeby wiercić dziur w ścianie, a i przemeblowanie będzie zdecydowanie łatwiejsze, bo razem z biurkiem powędrują od razu półki. Poza nowymi meblami pojawiły się oczywiście nowe dekoracje. Ściany zostały pomalowane na biało, a na jednej z nich zaplanowałyśmy tapetę Cole & Son z kolibrami. Ponieważ Julka jest ogromną fanką przyrody i przede wszystkim ptaków, na ścianach nie zabraknie egzotycznych akcentów. Na ścianie nad biurkiem zawisną canvasy z ukochanymi papugami. Wybrałam cztery różne zdjęcia, które pięknie ożywią białe ściany i zabiorą Julkę do tropikalnej dżungi (wszystkie wybrane znajdziecie w zakładce digitaldruk.pl/508-zwierzeta) :) Na ścianie nad łóżkiem zawisną dwie lampki IKEA TERTIAL, dekorację uzupełnią białe zasłony i kolorowe poduszki. Ponieważ na podłodze została ułożona jasna, gruba wykładzina siłą rzeczy zrezygnowałyśmy z dywanu. Bardzo lubię ten czas wymyślania i planowania, ale jeszcze bardziej lubię moment, w którym czysty i pachnący nowością pokój wita w swoich progach. Mam nadzieję, że Julka będzie się w nim czuła wyjątkowo :)
Prosty, ale inspirujący i kolorowy, z dodatkami w tropikalnym klimacie, a najlepiej wypełniony egzotycznymi ptakami- takie wytyczne dała mi 6 letnia Julka i jej mama, moja przyjaciółka Ewa :) Zabrałyśmy się za poszukiwania i tym sposobem powstała lista najfajniejszych mebelków do pokoju dziewczynki marzycielki. W warszawskim sklepie ergoExpert Ewa od ręki dostała wybrane przez nas internetowo zakupy- http://www.ergoexpert.pl/. Moje wątpliwości odnośnie biurka rozwiała sama zainteresowana :) Przecież tam powieszę tę czerwoną arę, a tu mogę postawić te dwie kolorowe! "Piętrowe" biurko okazało się również bardziej praktyczne w pokoju o typowych blokowych rozmiarach. Julka oznajmiła nam przy okazji, że różowy jest już passe i bardzo nie życzy sobie landrynek w pokoju :D To cudowne, jak te małe główki dorastają- jeszcze niedawno każdy prezent dostawał minus sto na starcie, jeśli nie miał dekoracji w kolorze sweet pink... Pozostało tylko odebrać specjalnie wybrane obrazki, oświetlenie i pokój będzie gotowy! Wkrótce pokażę Wam jakie piękne dekoracje wybrała sama Julka.
Chociaż listopad ledwo co za pasem, to już powoli świąteczny klimat wkracza w naszą codzienność. Ale niech Was nie zwiedzie późno jesienna pora- do akcji o której chcę Wam napisać przygotowujemy się od dawna ;)
Co roku z okazji mikołajek w wielu miastach w Polsce są organizowane akcje MotoMikołaje. Jest to impreza których głównymi uczestnikami są motocykliści, choć nie tylko. Z powodu zbliżających się świąt Bożego Narodzenia motocykliści kwestują na różnorodne cele. Jedni zbierają dla dzieci z domu dziecka inni na sprzęt dla szpitali. Łączy nas jedno: miłość do dwóch kółek i chęć pomocy innym. Swoim działaniem pokazujemy, że nawet zimą nasze serca są gorące. Motocykliści są kojarzeni najczęściej z adrenaliną i szybką jazdą - jako MotoMikołaje rozdajemy uśmiech i radość. MotoMikołaje w Białymstoku ruszyły po raz pierwszy w 2013 roku i od tamtej pory co roku jest organizowana akcja przez podlaskich motocyklistów. Co roku celem akcji była i jest pomoc dla Domów Dziecka w Białymstoku, Supraślu, Krasnem.
W ubiegłych latach braliśmy czynny udział w tej wspaniałej akcji (hehe, byłam chyba jedyną śnieżynką ze skrzydełkami pośród szanownego grona czerwonych MotoMikołajów ;)), w tym roku dołączając do grona organizatorów. Przygotowaliśmy się do tego bazując na doświadczeniach z poprzednich lat, korzystając z wiedzy innych (http://www.whatevent.pl/organizacja-koncertow/), ale przede wszystkim głęboko wierząc, że każdy nasz krok ma sens i nie możemy zawieść oczekiwania tych najmniejszych, ale najważniejszych bohaterów tego wydarzenia. Więc z tego miejsca serdecznie Was zapraszam, spotkajmy się podczas kwesty w Białymstoku w weekend 25-26 listopada w galeriach Alfa, Białej i Outlet! Jeśli macie ochotę i możliwość może wesprzeć akcję wpłacając co nieco na numer konta wskazany poniżej lub wziąć udział w licytacji, która będzie odbywała się 2 grudnia na naszej stronie facebookowej https://www.facebook.com/motomikolaje.bialystok/ :)
Serdecznie zapraszamy również do MotoPubu przy ulicy Młynowej, tam spotkamy się 2 grudnia na podsumowanie całej akcji! Lewa w górę!