Moje konto w serwisie wyszukiwania i rezerwacji noclegów pokazało mi wczoraj jak wiele opinii wystawiłam i byłam zaskoczona, że tak wiele podróży z booking za nami. A jest jeszcze przecież couchsurfing i airbnb, więc zbierając to wszystko razem pomyślałam sobie, że ostatnie lata spędzamy na walizkach :)
Ale nie liczbą wyjazdów chciałam się tu chwalić, a podzielić praktycznymi informacjami :) Pomyślałam sobie o tym, czego ja sama szukam przed odwiedzenie nowego miejsca i postanowiłam, że ten post - poza rzecz jasna najważniejszym, czyli fotorelacją - będzie trochę technicznym podsumowaniem wypadu na Lanzarote.
Nie będę się rozpisywać o tej pięknej kanaryjskiej wyspie, bo przewodników i miejsc ją opisujących jest wiele. Wypunktuję to co według mnie najistotniejsze :)
- Dla kogo jest Lanzarote. To naprawdę idealne miejsce dla osób, które nie szukają imprez do rana, a uwielbiają spędzać czas na łonie natury. Zacznijmy od plaż, których tu nie brak. Możecie wybrać kameralną lub miejską plażę, z czarną lawą lub białym piaskiem, otoczoną skalnymi falochronami lub z ogromną przestrzenią, idealną dla surferów. Ponieważ Lanzarote to tak naprawdę skupisko wulkanów, więc krajobraz jest ubogi w roślinność, ale bogaty w zróżnicowany teren, góry i wyżyny, a z uwagi na fakt, że wyspa od lat jest objęta nakazem zachowania spójności architektonicznej, nie szpecą jej wielkie kompleksy hotelowe, czy przemysłowe.
- Jak się tam dostać. Oczywiście najprościej wykupić gotową wycieczkę w biurze podróży, ale jest to też opcja najdroższa ;) Najtaniej dolecieć na wyspy można czarterem, polując na bilety z biur, którym nie uda się zapełnić samolotu. Mnie tym razem lot w obie strony wyniósł 529 zł.
- Noclegi. Poszukując ich przez serwisy, które wymieniłam na początku można znaleźć naprawdę fajne oferty. Rzuciłam właśnie okiem np. na booking i ceny za noc w sierpniu zaczynają się od 109 zł za pokój dwuosobowy.
- Zwiedzanie. W tym poście pominę najfajniejsze miejsca do odwiedzenia na wyspie, napiszę natomiast o tym od strony czysto logistycznej. Najdogodniejszą opcją jest wypożyczenie samochodu. W ciągu dwóch-trzech dni możemy na spokojnie, z licznymi przystankami na plażach i podziwiając mijane miejscowości zaliczyć niesamowitą objazdówkę. Szukając dobrej wypożyczalni aut przewertowałam naprawdę wiele stron, przeczytałam dziesiątki zatrważających opinii, aż w końcu trafiłam na jedną z najdłużej działających firm na Lanzarote i okazało się, że po pierwsze- nie pobierają złodziejskiego depozytu jako zabezpieczenia, nie oszukują i są do tego konkurencyjni cenowo. Samochód dla dwóch osób zarezerwowałam jeszcze w Polsce przez stronę Auto Reisen. Wypełniłam formularz, dostałam odpowiedź i potwierdzenie i z wydrukowaną rezerwacją zgłosiłam się do ich biura, które mieści się na lotnisku. Pozytywną niespodzianką był brak pobierania depozyty, pomimo że w warunkach wskazano kwotę 100 euro. Koszt wypożyczenia 3 letniego Citroena C2 na dwa dni wyniósł mnie 41 euro. Auto wypożycza się w systemie tankowania- ile bierzesz tyle oddajesz, więc po wyjeżdżeniu (!) ćwierć baku paliwa dotankowałam za 10 euro i to był jedyny dodatkowy koszt wypożyczenia :) Nie polecam komunikacji miejskiej na wyspie do przemieszczania się pomiędzy miejscowościami- jest bardzo ograniczona i trudno byłoby wstrzelić się w godziny autobusów.
- Opłaty. Do kilku najbardziej polecanych do zobaczenia miejsc mamy bilety. Można jednak kupić jeden bilet uprawniający do zwiedzenia kilku obiektów i tym sposobem zaoszczędzić kilka euro. Ponieważ nie opisywałam w tym poście odwiedzanych miejsc pozwolę sobie udostępnić link do oficjalnej strony turystyki na Lanzarote i tam znajdziecie najbardziej aktualne ceny :) Na miejscu nie ma opłat za poruszanie się droga, więc jedyny koszt to paliwo i bilety wstępu.
- Jedzenie. Poza zakupami w marketach zostają nam mniejsze i większe bary i restauracje. Obiad dla dwóch osób z napojami i napiwkiem to koszt 15-20 euro.
W kolejnym poście postaram się przybliżyć Wam Lanzarote i miejsca, które bezwarunkowo trzeba tam zobaczyć :) Ściskam Was serdecznie!