SYNDROM SKS I ŻYCIOWE ROZTERKI

By Ola Lewczuk - 4/29/2015


Czas nie stoi w miejscu i mam wrażenie, że coraz bardziej zauważam jego bieg, nie tylko z powodu przewracanych częściej kartek w kalendarzu, ale też zmieniających się potrzeb życiowych. Gdyby jeszcze rok temu ktoś powiedział, że w mojej głowie zalęgnie się pomysł domku za miastem, popukałabym się w czółko i odesłała do wariatkowa. Że zacznę guglować kosmiczne hasła w rodzaju działka budowlana, deski tarasowe, elewacje domu, czy ogrzewanie kominkowe- no nigdy! never! Ale czas przyznać się przed samym sobą, że wiek 30+ ciągnie chyba za sobą potrzebę coraz większej stabilności i kotwiczenia na dłużej. Połączenie miłości do kombinowania z designem, tworzenia i udoskonalania idące w parze z powyższym, zrodziło myśl o małym domku, gdzieś z dala od miasta, a w pobliżu wody, najlepiej w dziczy, pośród lasów i zwierzyny. I coraz częściej przebąkujemy z mężem o poszukiwaniu odskoczni od miejskiego zgiełku, bo oboje uwielbiamy spędzać czas na łonie natury. Gdyby tak w Tatry było sto razy bliżej, już dawno gdzieś pomiędzy dolinami, choćbym miała ulepić ją z gliny i mchu, stałaby nasza mała chatyna, a my każdy wolny weekend uciekalibyśmy tam co tchu. 
Tak, czy inaczej coraz śmielej zaczynam robić podejścia do mrożących krew w żyłach haseł typu kosztorys, wycena, siedlisko i śmielej puszczam wodze fantazji, myśląc jak mógłby wyglądać nasz mały 'niemiejski' domek... Ech, chyba potrzebuję jeszcze dwóch etatów i jakoś ogarnę to finansowo, a potem będzie już z górki! 






Zdjęcia przypięłam też na mojej tablicy pinterest: Simply beautiful: house!

  • Share:

You Might Also Like

15 komentarzy

  1. Taki domek za miastem to i moje marzenie, ale ja planuje w przyszłości całkowicie się tego miasta wyprowadzić lub choć zamieszkać gdzie na uboczu.
    Sama mogłabym powiedzieć, że jeszcze kilka lat temu, żadna siła by mnie z miasta nie wyciagneła - starzejemy się chyba :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo może raczej klarują się nasze potrzeby? :D

      Usuń
  2. Mam podobnie :) sfazowałam kompletnie i Cię rozumiem całym serduchem :) Cóż kochana życze Ci spełnienia marzeń, a przy okazji i sobie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. I lepiej nie będzie, potrzeba oderwania się od zgiełku miasta z czasem i wiekiem będzie rosła.. Zatem: "alleluja i do przodu" ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ się uśmiecham do Ciebie szeroko bo nie dość, że marzenia mamy bardzo podobne, to jeszcze prawie, że identyczny post czeka u mnie na opublikowanie;)) Baaaardzo mi się marzy taki domek, najlepiej gdzieś nad jeziorem, oj często z mężem snujemy plany na ten temat... Uściski wielkie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ech wiem dokładnie o czym mówisz. Strasznie zębate i nieprzyjazne te słowa- kosztorys czy wycena. Człowiekowi życia nie starczy żeby na taką sielankę zarobić, hipoteka niszczy nerwy- a jednak nie mogę przestać marzyć o kawie na własnym drewnianym tarasie, na boso, z kocurem na kolanach. Uda się nam wszystkim, prawda?☺

    OdpowiedzUsuń
  6. marze o takim domku za miastem:) z ogrodkiem i warzywnikiem... taras, kawa, poranna rosa... ale sie rozmarzyłam...

    OdpowiedzUsuń
  7. Olu marzenia się spełniają :) Uwierz mi ja też 4 lata temu marzyłam, ale wzięłam się także za realizację swoich marzeń, tak jak Ty....kosztorys, wycena, poszukiwania idealnej działki... warunek konieczny - las, i co udało się...spełniło się moje marzenie o małym domku przy lesie :)
    Także zabieraj się do podjęcia ostatecznej decyzji na "Tak". Trzymam kciuki!
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  8. Zupełnie jak ja kilka - o matko, już kilkanaście lat temu! ;-) Ale to ma ciąg dalszy. Bo działka już jest, domek na niej jest, to może teraz domek całoroczny skoro na wsi lepiej niż w mieście ;-) Kupuj - buduj od razu całoroczny! Powodzenia! :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jedenaście lat temu zdecydowaliśmy się na działkę w ROD, troszkę większą niż pozostałe i tam zbudowaliśmy wszystko sami, domek nieco podobny (układem) do tego z przedostatniego zdjęcia. Nieco większy. W zasadzie nie zastanawialiśmy się nad znaczeniem słowa kosztorys, bo wszystko co tam tworzymy jest dziełem własnej pracy, nazywamy to naszym Lego dla dorosłych. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że sporo można zrobić niewielkimi środkami (finansowymi), a dużymi pragnieniami i marzeniami. Tam mamy swoją odskocznię od pracy, miasta i całego tego zgiełku.
    Właściwie pomyślałam właśnie (po przeczytaniu powyższego postu), że powinnam napisać w końcu jakiś post "O domku", bo choć przewija się na moim blogu (gdzieś w tle), to nie poświęciłam mu zasłużonej uwagi. Wstęp byłby bardzo podobny do tego co napisałaś. ;) Pozdrawiam! Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń