Za nami cudowny weekend, pełen słońca, kilometrów na motocyklach i kąpieli! Czyli coś, co mnie relaksuje nieziemsko. Do pełni szczęścia przydałyby się pewnie jeszcze dwa takie dni, a zwieńczeniem mógłby być masaż zmęczonych szaleństwem mięśni. Przyznam jednak szczerze, że prawdziwym ukoronowaniem weekendu była szybka randka i drink, który piłam pierwszy raz w życiu, a który po powrocie do domu wygooglowałam :) Moscow mule made my weekend! Połączenie schłodzonego piwa imbirowego, limonki oraz wódki idealnie orzeźwiło :) A kiedy szukając inspiracji drinkowych trafiłam na te piękne zdjęcia nie mogłam się powstrzymać, żeby Was o tym nie napisać! Ten smak i te booskie kubasy! Chears!
via http://hotelgreno.pl/ |
6 komentarzy
Takie przepisy pitne na pewno się przydadzą :))
OdpowiedzUsuńFaktycznie fantastyczne. Miłego dnia:)
OdpowiedzUsuńOleńko zdecydowanie muszę w te wakacje ten drink wypróbować, brzmi bardzo intrygująco:) Pozdrawiam słonecznie!
OdpowiedzUsuńZabieram przepis :) Mogę? :)
OdpowiedzUsuńŚciskam wakacyjnie!
Marta
Pięknie się prezentują i na pewno są doskonałe w smaku :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :))
Piękne kubki :) A Moscow Mule nie znałam :) Choć ja na drinkach słabo się znam. Cosmopolitan kojarzę z seksu w wielkim mieście :D
OdpowiedzUsuń