OCALIĆ OKO OLKA - TYLKO RAZEM DAMY RADĘ!

By Ola Lewczuk - 8/14/2016

Olek miał tylko kilkanaście miesięcy, kiedy zaatakował go śmiertelny nowotwór, wyrwał z bezpiecznych ramion rodziców i rzucił na ring onkologicznego piekła. Od dwóch lat jego drugim domem jest szpital, gdzie zamiast radosnego dzieciństwa jest rozpaczliwa walka o to, by ocalić wzrok, zdrowie i życie. Walka, w której dostępne metody już się kończą, w której ratunek jest za oceanem. Tak mało czasu, tak wiele do zebrania, ale poddanie się będzie oznaczać tylko jedno – porażkę. A na to nie możemy pozwolić.

Pomóc Olkowi można :

- dokonując wpłat na www.siepomaga.pl/ocalicokoolka

- Sms i treści S4660 na nr 72365

- udostępniając posty 
- zapraszając znajomych do polubienia strony 
Olka



Strona Olinka na SIĘPOMAGA.PL klik
Oczy są zwierciadłem duszy. Błyszczące, ufne, ciekawe świata – takie są właśnie u dzieci. U Olka mają kolor nieba, są takie czyste, takie niewinne. W oczach widać emocje, to lustro tego, co myślimy, co czujemy, jak odbieramy świat. Lustro, które Olkowi chce roztrzaskać siatkówczak, nowotwór złośliwy oka, który odbiera wzrok, zamyka dzieci w ciemności. Który może dawać przerzuty do mózgu, do szpiku kostnego, do kości, a wtedy można stracić nie tylko oczy, nie tylko zwierciadło duszy, ale też ją samą – bo siatkówczak to nowotwór złośliwy, który może prowadzić do śmierci.

Zaczyna się od jednego zdjęcia, w grudniu 2014 roku. Mama z Olkiem wraca na Święta do Polski. Tacie, który ma dołączyć do nich wkrótce, wysyła codziennie zdjęcia synka. Na jednym z nich lewe oczko Olka jest białe. To budzi przerażenie, tym bardziej, że synek trze oczko, które zaczyna ropieć. Babcia Olka szuka odpowiedzi w Internecie, już podejrzewa, tknięta złym przeczuciem, że to może być rak. Trzy miesiące wcześniej zachorowała na niego kuzynka chłopca. Natychmiast wiozą Olka do okulisty.




Nie wolno wierzyć w to, co o zdrowiu przeczyta się w Internecie – myśli rodzina. To bezzasadny strach, będziemy się jeszcze śmiać z podejrzeń. Niestety. Wizyta u okulisty to moment, który zabija normalność, w którym dotychczasowe życie kończy się bezpowrotnie, w którym zaczyna się walka. Siatkówczak, czyli retinoblastoma, wewnątrzgałkowy złośliwy nowotwór oka, występuje tylko u dzieci poniżej 5. roku życia, jakby specjalnie wybierając najsłabszych, tych, którzy nie umieją się bronić. Co roku w Polsce zaczyna chorować na niego około 20 dzieci. W grudniu 2014 roku okazuje się, że Olek jest jednym z nich.

Z tamtej wizyty nie pamiętam prawie nic – opowiada mama chłopca. Kiedy usłyszałam diagnozę, zemdlałam. Nie wierzyłam, nie chciałam wierzyć. Te pierwsze tygodnie życia po diagnozie to był obłęd.

Zaraz po badaniu na chłopca czeka ośrodek w Krakowie. Kiedy lekarze słyszą  o jego przypadku, przyjmują go poza kolejką. Jest 23 grudnia, kiedy potwierdzają diagnozę. Wysyłają Olka do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Rodzice wiozą synka przez ogarniętą świąteczną gorączką Warszawę, sam przejazd przez miasto trwa parę godzin. To wszystko jest jak sen, jak najgorszy koszmar.




Jest Wigilia, kiedy Olek zostaje przyjęty na oddział onkologiczny. Zamiast świętego Mikołaja są dzieci o łysych główkach, które otaczają nowego pacjenta, dziwiąc się, że wciąż ma włosy. Zamiast zapachu piernika i choinki jest zapach śmierci i strachu o życie dziecka, bo tak właśnie pachnie oddział onkologii, miejsce na granicy życia i śmierci. Zamiast magii Bożego Narodzenia jest rozpacz, zamiast świątecznych życzeń łzy.

31 grudnia Olek dostaje pierwszą chemię. Wraz z rodzicami ogląda fajerwerki ze szpitalnego okna. Drugą chemię dostaje w Dzień Babci i Dziadka. Kolejną w Walentynki. Przerzedzają mu się włosy, jest blady jak ściana, ale silny.

50:50 – tyle szans dają lekarze na uratowanie oka. Proszę przygotować się na najgorsze. Guz nie rokuje dobrze – kręcą głową. Ryzyko wznowy jest duże. Kolejne badania wykazują jednak,  że guz się zmniejsza. Olek kończy 6 cyklów chemii w kwietniu. W końcu jest dobrze, odstępy czasu pomiędzy poszczególnymi badaniami się zmniejszają. Powoli wraca normalność, wydaje się, że tak będzie zawsze. Olek rośnie, tak jak jego dziadek chce zostać kolejarzem, kocha pociągi. Zabawki, ubranka, naklejki – wszystko z pociągami. Do pociągu można wsiąść i odjechać w każdej chwili, zostawić wszystko za sobą. Wszystko, tylko nie raka.




W październiku okazuje się, że guz powrócił. Iluzja półrocznego spokoju, nadziei, że nowotwór udało się pokonać, pryska jak bańka mydlana. Wraca rozpacz i codzienność na oddziale onkologii. Olek dostaje kwalifikację do melphalanu, chemii podawanej dotętniczo prosto do oka. Po kilku tygodniach wydaje się, że leczenie działa. Kolejne dwie dawki chłopiec dostaje 21 grudnia, przed nim wizja kolejnych Świąt Bożego Narodzenia na onkologii. Zamiast życzeń świątecznych rodzina ma tylko jedno życzenie, wypowiadane wśród strumieni łez – żeby Olek pokonał nowotwór, żeby można było ocalić jego życie, zdrowie i oczko.

Życzenie się nie spełnia, w lutym tego roku następuje druga wznowa. Życie znowu mija od chemii do chemii, od badania do badania. Znowu przez chwilę jest dobrze, przez kilka tygodni można żyć nadzieją, że to już koniec. W czerwcu następuje trzecia wznowa. W lipcu czwarta. Scenariusz jest zawsze taki sam – informacja o wznowie, melphalan, regresja, ulga i nadzieja. Przy czwartej wznowie w mamie Olka coś pęka. Walka o życie syna trwa już drugi rok, drugi rok życia w permanentnym strachu i stresie, drugi rok pełen rozpaczy. To emocje jak na wojnie, które niszczą psychicznie całą rodzinę. Dlaczego leczenia nie działa?! – krzyczy mama do lekarzy we łzach. Nie umieją odpowiedzieć, zapada decyzja o usunięciu oka.

I wtedy jak światło w tunelu pojawia się list z decyzją przyjęcia do kliniki w Stanach. Rodzice wiedzą, że jest tam znany na całym świecie szpital, w którym wybitny okulista dr Abramson z sukcesem leczy siatkówczaki, do którego jeżdżą dzieci z całego świata, w tym z Polski. Wiedzą, że leczenie jest astronomicznie drogie, ale też niezwykle skuteczne. Do doktora jeżdżą dzieci, które w innych krajach zostały uznane za przypadki beznadziejne lub u których, po podaniu melphalanu gdzie indziej, wystąpiły powikłania. W każdym kraju stosuje się inne składniki, w innych proporcjach – sam melphalan to nie wszystko, decydują o tym też inne elementy leczenia. Nowojorski szpital od 20 lat stosuje z powodzeniem to leczenie, uratował tysiące dzieci.  W Polsce mimo świetnej opieki Olek ma czwartą wznowę, przed nim usunięcie oka, częściowa ślepota i kalectwo na całe życie. W szpitalu w Stanach szansa na ocalenie oka, wzroku i życia Olka to 98%. To niemal gwarancja tego, że chłopiec wyzdrowieje, będzie mógł cieszyć się dzieciństwem i pięknem otaczającego go świata. Statystyki nie kłamią - wybór jest prosty.

Strona Olinka na SIĘPOMAGA.PL klik

Kwota za leczenie wydaje się ogromna. Ale uwolnienie dziecka od trwającego 2 lata onkologicznego koszmaru jest bezcenne. Olek ma tylko 3 lata. Jest żywy jak iskierka, ale bez nas zgaśnie. Nie zdaje sobie sprawy, że żeby miał szansę, jego rodzice muszą błagać o pomoc, opowiadać o nim całemu światu. Że jego zdrowie zależy od tego, czy świat zechce sprawić, by udało się wygrać z chorobą. I że, zamiast spać,  jego rodzice marzą tylko o tym, że za parę lat będą mogli opowiedzieć Olusiowi o tym, jak udało Ci się go uratować.

  • Share:

You Might Also Like

6 komentarzy

  1. Okropna choroba. Razem naprawde mozemy wiele. Wierze, że uda się pomóc Olusiowi!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oby się udało.. trzymam za to kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Siła internetu, tv a przede wszystkim ludzi jest ogromna! Mojej koleżance udało się zebrać pieniądze na operację w Nowym Jorku w 10 dni!Lecą tam za 2 dni. Akcja WIANKI DLA BIANKI jest mocno nagłośniona ( na moim blogu rówież) , jeśli możesz to przekaż to rodzicom Olka, może znajdą tu nowe pomysły na szybką zbiórkę darowizn.
    Trzymam kciuki i wpieram! Ewa

    OdpowiedzUsuń
  4. Przerażają mnie takie historie, mam wrażenie, że z dnia na dzień jest coraz więcej chorych dzieciaków. Koleżanki synek też walczy, jest rok po przeszczepie i mam nadzieję, że choroba nie wróci. Olkowi życzę dużo zdrowia i wierzę, że się uda.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten wpis jest niezwykle poruszający.

    OdpowiedzUsuń